wtorek, 19 stycznia 2016

Trening nr 21. Znowu po lodzie


Odpuściłem niedzielne wybieganie. wolałem odpocząć niż się dorobić. Być może ostatnie tygodnie wpłynęły na obciążenie organizmu. Liczyłem, że piątkowy basen, wodne masaże i sauna pomogą. Jednak okazało się inaczej. Nie do końca się zregenerowałem przed sobotnim treningiem.
Odpoczywałem od aktywności biegowej w niedzielę. Jedynie zrobiłem 4 km spaceru tak dla relaksu. W poniedziałek natomiast już brzuszki i ćwiczenia na kręgosłup oraz rozciąganie. Też czasowo sporo wyszło blisko 45 minut.
We wtorek to trening i orka 2x4 km tempem półmaratońskim.
Lekkie rozciąganie i w trasę. Niestety mróz już był -12 stopni i lekki wiaterek. Oczywiście nadal ślisko. Nogi rozjeżdżają się. O ile tempo początkowe na rozruch łatwo utrzymać i biec to gdy przyspieszam do tych 4:30 i 4:25 to już nogi jeżdżą. Miejscami jest śnieg nie ubity to po nim dobrze się biegnie.
W ręce coraz zimniej bo do tego trzymam latarkę. Księżyc wprawdzie świeci ale drzewa przesłaniają jego blask w wielu miejscach gdzie są dziury. Po raz kolejny zastanawiam się czy jest sens biegania tempa wieczorami. Bardzo uważnie trzeba stawiać kroki. Światło dzienne to co innego. 
Pierwsze kilometry 4:29, 4:25 i trzeci 4:16 to dobrze dalej rokuje. Jednak ostatni z tej czwórki który powinien być najszybszy wyszedł najwolniej 4:30. Jeszcze pół roku temu to byłby sukces takie tempo na połówce trzymać. Teraz trzeba schodzić do 4:16. Przechodzę teraz do marszu 5 minutowego w przerwie przed drugą czwórką. Zacieram ręce i dmucham bo złe zabrałem rękawiczki i tyko jedna parę. Nawet w marszu nogi mi jeżdżą. Drugie 4 km asekuracyjnie biegnę z średnią 4:28/km. Do tego nadal odczuwam lekki ból prawej nogi na podbiciu. Jest to nadwyrężenie tak podejrzewam spowodowane albo twardą nawierzchnią lub butami. Być może ma słabą amortyzację. Biegam naprzemiennie używając 3 par. Kilkaset km każda z par  ma już zrobione. Być może czas na stanowcze kroki i wie pary odstawić zastępując nowymi.
Ostatecznie zrobiłem 10,8 w 48 minut 40 sekund na koniec  był ponad kilometr jeszcze na schłodzenie 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz