niedziela, 19 stycznia 2014

Blisko Dychy
19.01.2014r.

Jeśli pokonasz samego siebie to nic już nie stanie Ci na przeszkodzie

                
            Niedziela godzina 18:30 czas na trening. w Studziance. Za oknem zawieja. Drogi zapewne pozasypywane. Czy warto biec w taką pogodę?Oczywiście bez chwili wahania. Ubieram się trochę cieplej. Rozgrzewam i rozciągam w domu. Zakładam kominiarkę i na nią czołówkę. Z tylu czerwone światełko, kamizelka odblaskowa i w drogę. Zabieram ze sobą jeszcze psa niech pobiega sobie. 

             Pierwszy kilometr po wybiegnięciu z lasu przekichany. Wieje mocno. Porobiły się zaspy i miejscami nie widać śladów po pojazdach. Jeszcze godzinę temu przebijałem się ta drogą śladu jednak nie ma już.Do tego czołówka mi się zsuwa i pasek stale odlatuje. Morduję się z nim kilka minut w końcu zdejmuję z kominiarki i trzymam światło w ręku. Biegnę pod wiatr i śnieg. W butach już mokro mimo, z\e dwie pary skarpet założyłem. Spinam się i trzymam tempo. Mój towarzysz biegnie z przodu zdecydowanie szybko. Chyba pamięta tempo kiedy ze mną biegał latem. Dalej skręcam i mam wiatr w z lewej strony. Jakoś już się przyzwyczaiłem i walczę dalej. Czuję, że spor sił mnie to kosztuje. Skręcam i teraz w plecy wieje to już zdecydowanie lepiej. 

             Dobiegam do 5km 26:54 a więc norma ostatnich treningów się trzyma. Trzeba będzie już koło 25 biegać na piątkę. Wbiegam na asfalt. Jest ślisko. Teraz nie czuję zimna. Rozkręciłem się i biegnie się dobrze bo ciepło. Trochę czołówka w reku przeszkadza. Jednak to nowe doświadczenie,że nie można jej zakładać na kominiarkę bo jest niestabilna. po 1,5km zbiegam na polna drogę i po której zaczynałem. Teraz sam już wyznaczam ślad za łapkami psa. 

             Nogi momentami jeżdżą i wykrzywiają się. Jednak nie szarpie i staram się panować nad biegiem. W takich warunkach dobiegam do mostu gdzie ponownie zima daje w kość. Za jakieś 400m robię nawrót i wracam ostatni kilometr. Delikatnie przyspieszam. Jak się okazało ostatni km w 5:04. Całość równo 50:00 dystans 9,640km. To już blisko 10 km, które zrobię w tygodniu.

1 komentarz: