poniedziałek, 27 stycznia 2014

Pierwsze tegoroczne wybieganie
26.01.2014r.

"Kilkanaście kilometrów z rana, to jak na zakładzie lista podpisana"


               Nadszedł nareszcie ten dzień w którym był nieco dłuższy dystans. Trudno mówić o jakiejś wycieczce biegowej ale i takim kilkunastokilometrowym wybieganiu. Tego elementu treningu już mi brakowało. W niedzielę z rana tylko banan i kilka łyków izotoniku. Trochę mrozi -9 ale nie tak dużo jak wcześniej jednak tym razem zawiewa. Ustalam sobie trasę tak aby pod wiatr było na początku a potem     w plecy. Po rozgrzewce zakładam wszelkie warstwy i jeszcze słuchawki na uszy. Zaciągam kominiarkę i zabieram psa. Będzie trochę raźniej.
     Już po dwóch kilometrach czuję ziąb. Miejscami zawiewa mocno
        
    W miarę kolejnych kilometrów już jest cieplej i biegnie się zdecydowanie lepiej. Mknę po woli w granicach 5:40/km to wydaje mi się strasznie powolne. Przeanalizowałem wybiegania w poprzednik roku i robiłem je blisko tempa startowego więc to zdecydowanie za szybko było. W wybieganiach mam przyzwyczajać organizm do czau i kilometrów a nie zarzynać się. Pies biegnie ze mną dotrzymuje kroku z  przodu.


,

Akurat ten nigdy ze mną jeszcze nie biegał. Mijam 5km i nie czuję zbytniego obciążenia mimo, że wiatr zimny wieje w twarz. Kominiarka to dobre rozwiązanie bo bardziej chroni niż czapka.


Ruchu nie ma bo przez 6,5km mijały mnie dwa auta. Gdy wbiegam na drogę bardziej uczęszczaną przez pojazdy i bliżej kościoła to samochodów pojawia się znacznie więcej.
Pod stopami wszędzie jest lód. Najgorzej jest gdy po całej szerokości ulicy. 



Wtedy trzeba ostrożniej i bardziej tupać niż odbijać się ze stopy. Miejscami czuję śnieg już na kolanach bo zawiewa w jęzory.

               Zdjąłem na moment rękawiczki aby sprawdzić czas na stoperze to po około minucie w ręce strasznie zimno. Po 10 km czuję powoli w nogach dystans. Wynika to z racji ciągłego wbiegania w śnieg i zmiany nawierzchni. Raz lód, raz nawiany śnieg i nogi oraz mięśnie mają stale zróżnicowane podłoże. Nie jest to zbyt dobre dla mnie ale trochę trenować trzeba. Mam nadzieję, że wszelkie środki ostrożności zachowam i nic mi się nie stanie. Na ostatni kilometr wbiegam w polną drogę bez żadnych śladów poza psimi czterema. Zrobiłem 14km w 1:19:26 co daje 5:40/km. Tempo jak na warunki nawet możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz