środa, 12 lutego 2014

Bieganie po lodzie w deszczu
12.02.2014r.

Bieganie sposób na spędzenie wolnego czasu 



        Padało, padało i padało. Odkładałem trening z godziny na godzinę w końcu trudno idę. Rozciąganie i wyruszam po oblodzonej drodze gruntowej. To nie bieg a człapanie i ślizganie. Nogi rozjeżdżają się i wody pełno. Po kilkuset metrach już w butach mokro. Przemierzyłem pierwszy km powyżej 6 minut. Dalej będzie lepiej bo robię odcinki po asflacie. Mam oświetloną drogę i widzę gdzie są kałuże oraz jak je mijać. 

             Dobiegam do punktu od którego zacznę właściwe bieganie. Pierwszy odcinek 1380m dosyć mocno to ze złości na pogodę. Deszcz nie ustępuje a ja zrobiłem go w 5 minut. Kolejne zmniejszę do 1200 ponieważ w jednym miejscu około50 metrów po całości drogi zalega lód i na szybkości raczej bym dachował. Wracam już spokojniej ponad 5 minut. Kolejne odcinki to już po 1200 szybkie i mieszczę się w czasie 5:00/5:05 a wolne to zdecydowanie wolniej. Na trasie spadła mi czołówka coś z niej wyleciało i dalej światło musiałem dzierżyć w ręku co utrudnia bieganie.  Nauczyłem się biegać bez balastu w ręku  i to ma swoje plusy. 

            W sumie podczas treningu zrobiłem tak sześć odcinków i nawrotów. W między czasie przestało padać i trochę obeschłem. W czasie ponad godziny mijały mnie tylko dwa samochody. Dlatego mogłem pozwolić sobie na bieganie środkiem jezdni. Z moją szybkością na kilometr 200 jest dobrze. Ostatni etap 1200 już na schłodzenie lekko. Ubranie trochę wyschło ale buty i skarpetki do suszenia i prania tylko się nadają. Łącznie pobiegałem 1:15 a podliczając dystans pokazało 14km 780 m
 
        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz