niedziela, 23 lutego 2014

Wybieganie
22.02.2014r.


       Bieganie to cel sam w sobie

                W sobotę z rana planowo wyszło wybieganie. Jest duża mgła.Zważywszy, że dawno nie robiłem długich wybiegań to postanowiłem nie szarpać jeszcze trzydziestek ale 22km  w tempie easy wg Danielsa. Patrząc na swoje wyniki to takie wybieganie powinienem robić w czasie5:20/km. Trochę mocno ale spróbowałem. Zabieram pas z izotonikiem. Trochę go z woda rozrobiłem aby nie był za słodki. Pierwszy kilometr po drodze polnej.w kierunku miejscowości Dokudów. Kolejne to już asfalt. Przebiegam przez Ortel Książęcy.Miejscami dobrze było biec pobocze. Muzyka w uszach i biegło się dobrze. Po drodze sporo znajomych twarzy w autach. Miło jak ludzie uśmiechają się na widok biegnącej osoby. Po 5 km uzupełniam płyny, bo to ważne aby co jakiś czas popijać choć trochę. Zerknąłem na czas 26 z minutami delikatnie za szybko ale dam radę. Na kolejnej drodze ruch już większy więc maksymalna ostrożność. Biegnę radośni bo muzyka dodaje powera. Wbiegam do Ortela Królewskiego. Mgła opada i jest ciepło. Mijają mnie kolejne auta i niektórzy machają z nich. U jednego z rowerzystów widzę zdziwienie a u innych uśmiechy. Miło, że biegnąc ludzie tak pozytywnie to odbierają. Po 10 km 52 minuty z haczykiem. Już jest gorąco. Następnie wbiegam do Studzianki i kieruję się na Łomazy. Ponad połowa dystansu już za mną. Znajomi zatrzymują się i proponują podwiezienie ale nie korzystam-:) Wolę jednak biec. Miejscami widać jeszcze zalegający śnieg, ale warunku są bardzo dobre. Czuję się rzeźko. W Łomazach zawracam i pozostało mi ostatnie 5 km. Nie przyspieszam tylko staram eis trzymać tempo. 

              22 km przebiegłem poniżej 2 godzin 1:54 i tak powinienem pobiec najbliższy półmaraton w Wiązownej. Spokojny start i nie gnać na wynik. Na walkę o życiówkę przyjdzie pora. narazie to trzeba potraktować ten półmaraton jako trening. wiadomo adrenalina na starcie będzie ale pobiegnę go na 1:50, gdzieś w tych granicach. Bardziej mi zależy na radości z przebiegnięcia niż na czasie. Może gdzieś na ostatnich km delikatnie przyspieszę ale nie za ostro. A za miesiąc maraton prawie u siebie bo na trasie Zahorów -Kodeń.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz