środa, 5 marca 2014

Rozbieganie i refleksje po półmaratonie
05.06.2014r.

Bieganie to wyzwanie

        Po starcie w Wiązownej trochę trzeba odpocząć. Jednak chce się biegać ale tonuję te zapędy i rozum podpowiada spokój. Wybrałem się z jedną pętlę 7,5km w ramach rozbiegania. Jest już blisko zachodu słońca a zatem ruszam po drodze gruntowej lekko i spokojnie. Takie ta truchtanie. Pierwszy kilometr 5:57 jak żółw na pancerzu ale ale to tylko rozbieganie. W nogach mam 21km z niedzieli jeszcze. Kolejne kilometry deko szybciej w granicach 5:38 i tak do końca powyżej 42 minut

            Zmęczenia po połowce nie odczuwam. Owszem gdzieś co jakiś czas boli to udo, potem kolana i przestaje a dalej plecy. To tak mam po startach. Myślę o swojej kondycji to raptownie coś odczuwam. Przed startami zawsze bolą mnie nogi. To chyba takie typowe dla biegaczy. Chciałem po pólmaratonie zrobić EKG i echo serca ale kardiolog do którego zapisałem się prywatnie wykiwał mnie bo na daną godzinę przyszło kilkanaście osób. Poszukam innego. To takie badania profilaktyczne. Nie zaszkodzą. 

             Wracając do ostatniego startu to zastanawiam się na  ile jestem w stanie pobiec następną połówkę tą metodą negativsplit. Czy dam radę złamać życiówkę 1:33:49 będzie trudno. Nie myślę o tym tylko biegam dalej. Na to przyjedzie czas albo i nie. Poczucie luzu na starcie i opanowanie to podstawa. Niech sobie biegną i tak część ich osłabnie jak to bywa na biegach. Nie myślałem wtedy o szybkości tylko rozglądałem się podziwiałem okolicę i tylko pilnowałem się aby nie przyspieszyć przez pierwsze kilometry. To był chyba klucz. Dopóki grupa się nie rozbiegła to tak w zasadzie pamiętam z poprzednich biegów takie marnowanie sił i niepotrzebne przebieganie ze strony na stronę. To kosztuje zawsze dużo sił. Ważne też aby nie dać się podpalić innym.

         Biegnę dla siebie i walki samego ze sobą przede wszystkim. Wynik będzie jedynie dojrzałym owocem biegu albo zgniłym jabłkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz