11.05.2014r.
Jedni biegli sami dla siebie inni biegli aby pomóc innym.
Bieganie to ich pasja, sposób na życie to wyrażanie miłości do sportu oraz
zmaganie się z samym sobą. Na trasie biegu byli i młodzi i starsi, kobiety i
mężczyźni, szybsi i wolniejsi ale każdy z nich jest zwycięzca dla samego
siebie, przez to że podjął walkę z czasem, z przeciwnościami z samym sobą (http://www.lublin112.pl/2-maraton-lubelski-fotorelacja)
foto Piotr Przekora
Wiedziałem, że ten
maraton będzie najtrudniejszy z biegów na jakich startuję. Taktyka bardzo
optymistyczna 3:45 to byłby cud i tak atakowałem. Jednak coś mi mówiło, że
złamanie 4 godzin będzie wyczynem. Jak trafię z formą? czy w ogóle tafię bo
chyba będzie trudno.
Na bieg ruszyłem nie
jak planowałem w sobotę a w niedzielę. Minęło mnie pasta party i cała atmosfera.
Zrobiłem je sobie w domu zjadając 2 paczki makaronu tzn. na śniadanie
spaghetti, na drugie śniadanie makaron, na obiad spaghetti a na kolacje makaron
z serem i ketchupem. Umówiłem się z Darkiem Mackiewiczem z Kodnia, że ja i moja
ekipa dopingująca zabierze się z nim.
Pobudka 4:30 i
oczywiście nogi bolą. Bułka z dżemem na śniadanie. Zabieram wszystkie rzeczy.
Jadą ze mną tata, brat i kolega Piotrek zwany Atomem, który przyjechał aż z
Gdyni aby zobaczyć mnie na maratonie i Lublin. Darek niczym Kubica jechał do
Lublina umilając czas rozmowami o bieganiu rzecz jasna.
Pakiet odebraliśmy
szybko zanim jeszcze miasteczko maratońskie dobrze się rozstawiło. Spotkaliśmy
znajomych z klubu. Wymiana zdań i analiza pogody, która okazywała się łaskawa.
Wprawdzie zachmurzyło się ale nie padało.
foto Piotr Przekora
Podczas rozgrzewki przechodziła obok
Nas Pani Dorota Gruca. Zagadałem do niej i udało się zrobić pamiątkowe zdjęcie. Bardzo sympatyczna zawodniczka.
Potem szybkie poszukiwanie depozytu, rozciąganie i poszukiwania brata który
zginął z moimi słuchawkami. Niestety będzie bez muzyki, co mnie zdenerwowało lekko. W tym przedstartowym ganianiu spotkałem kolejnych
znajomych. Zanim dotarliśmy na start wpadłem na Yareda Shegumo i nie omieszkałem
tego uwiecznić wraz z Jurkiem szefem Zająców na obecny maraton. Jeszcze wpadłem
na Morsa Piotrka debiutanta.
foto Piotr Przekora
Z transparentem STUDZIANKA udaliśmy się na start. Już odliczano i ruszamy. Tata z Atomem cisną z banerem nade mną i mijam linię startu. Ponad 600 osób ruszyło na trasę II maratonu. Pierwszy kilometr powoli wśród tłumu 5:46 bardzo spokojnie. Potem 5:34 i ponownie mijamy strefę startu
foto Piotr Przekora
Dalej trzymam się za grupką na 3:45 i rozmawiam z Generałem (Krzysiu Bielak www.biegowaprzygoda.eu). Po 3 km widzę ze za szybo w porównaniu do czasu rozpisanego na opasce. Zwalniam do 5:20. Biegacze jeszcze w kupie. Przy pierwszym punkcie odżywczym było ciasno i postanowiłem albo zostać w tyle za grupą albo podciągnąć do przodu aby na punktach nie przepychać się. Biegłem trochę przed grupę aby pobrać wodę. Potem ponownie z grupą. Podbiegi były już po 3 km i potem kolejne. Jeszcze ich nie odczuwałem. Grupa była rozmowna i wesoła co powodowało luźną atmosferę.
Jeden z zawodników upomniał mnie abym nie biegł blisko pachołków. Parę sekund później jedna z biegaczek wpadła na barierkę. Na 12 km mocniejszy podbieg i punkt odżywiania. Grupa jakby zwolniła, a ja do przodu. Na 13km doganiam Piotrka Skrzypczaka i trochę rozmawiamy. Dalej jakoś pobiegłem sam. Tak spokojnie zabiegło mi się do 19 km. Podbieg i co mnie zaskoczyło na nim była jedna słownie jedna wolontariuszka, która dopingowała biegaczy. Krzyczała bardzo głośno i wspierała biegaczy brawo. Następnie minąłem kilku zawodników i zbliżałem się samotnie do 21 km. Na każdym z punktów odżywiania wypijałem 2-3 łyki izotoniku i wody oraz kawałek banana Na półmetku 1:50 co mnie cieszyło. Dalej spokojnie 5:15 nawet darłem i nic się nie działo. Miałem prawie 2 godziny biegu i czułem się dobrze, gdzie mijałem już sporą ilość biegaczy, która maszerowała. To zapewne efekt szybkiego startu. Na 22 km spotkałem Anię Dąbrowską przybiliśmy 2 piątki i rura dalej. Nie daleko było muzeum na Majdanku i spory nawet dłuższy podbieg. Ten maraton nie męczył mnie jeszcze ale wiedziałem, że od 30 km zaczyna się zawsze maraton. Kolejne kilometry bez większego zwrócenia uwagi 23-28km to pełen luz i swoboda w biegu 5:15
Z transparentem STUDZIANKA udaliśmy się na start. Już odliczano i ruszamy. Tata z Atomem cisną z banerem nade mną i mijam linię startu. Ponad 600 osób ruszyło na trasę II maratonu. Pierwszy kilometr powoli wśród tłumu 5:46 bardzo spokojnie. Potem 5:34 i ponownie mijamy strefę startu
foto Piotr Przekora
Dalej trzymam się za grupką na 3:45 i rozmawiam z Generałem (Krzysiu Bielak www.biegowaprzygoda.eu). Po 3 km widzę ze za szybo w porównaniu do czasu rozpisanego na opasce. Zwalniam do 5:20. Biegacze jeszcze w kupie. Przy pierwszym punkcie odżywczym było ciasno i postanowiłem albo zostać w tyle za grupą albo podciągnąć do przodu aby na punktach nie przepychać się. Biegłem trochę przed grupę aby pobrać wodę. Potem ponownie z grupą. Podbiegi były już po 3 km i potem kolejne. Jeszcze ich nie odczuwałem. Grupa była rozmowna i wesoła co powodowało luźną atmosferę.
Jeden z zawodników upomniał mnie abym nie biegł blisko pachołków. Parę sekund później jedna z biegaczek wpadła na barierkę. Na 12 km mocniejszy podbieg i punkt odżywiania. Grupa jakby zwolniła, a ja do przodu. Na 13km doganiam Piotrka Skrzypczaka i trochę rozmawiamy. Dalej jakoś pobiegłem sam. Tak spokojnie zabiegło mi się do 19 km. Podbieg i co mnie zaskoczyło na nim była jedna słownie jedna wolontariuszka, która dopingowała biegaczy. Krzyczała bardzo głośno i wspierała biegaczy brawo. Następnie minąłem kilku zawodników i zbliżałem się samotnie do 21 km. Na każdym z punktów odżywiania wypijałem 2-3 łyki izotoniku i wody oraz kawałek banana Na półmetku 1:50 co mnie cieszyło. Dalej spokojnie 5:15 nawet darłem i nic się nie działo. Miałem prawie 2 godziny biegu i czułem się dobrze, gdzie mijałem już sporą ilość biegaczy, która maszerowała. To zapewne efekt szybkiego startu. Na 22 km spotkałem Anię Dąbrowską przybiliśmy 2 piątki i rura dalej. Nie daleko było muzeum na Majdanku i spory nawet dłuższy podbieg. Ten maraton nie męczył mnie jeszcze ale wiedziałem, że od 30 km zaczyna się zawsze maraton. Kolejne kilometry bez większego zwrócenia uwagi 23-28km to pełen luz i swoboda w biegu 5:15
To co się stało na 28 km miało swoje konsekwencje dla
całego maratonu. Doszła mnie grupa z której jeden z zawodników dał mi cukier -
kostki cukru, Zjadłem jedną i zaczęło się. Pierwszy kryzys. Tak słodko w
ustach, że na kolejnym punkcie dużo piłem. Straciłem tempo. Wtedy zaczęła się
Jana Pawła. O ile mijałem zawodników to było dobrze. Oczywiście zwolniłem ale
chciało mi się pić. Piłem już łapczywie. Ponownie na kolejnym maratonie
odwodniłem się. Nawadniałem się i chyba ponownie za mało. Podbieg zrobiłem
prawie cały w biegu. Przy końcu na punkcie minął nie Darek Mackiewicz i wtedy
pobrawszy wodę piłem maszerując jakaś minutę. Na zmianę mijaliśmy się z
Piotrkiem Skrzypczakiem. Ponownie słodko w ustach i to mi przeszkadzało.
Biegłem już nie tak żwawo jak do 28km i po tym krótkim marszu jakoś straciłem
werwę.
Muszę koniecznie podkreślić, że wolontariusze na trasie byli wspaniali. Pełni radości i uśmiechu ciągle powtarzali „już nie daleko, walczcie”. Wykonywali wspaniałą, bezinteresowną robotę. Pani Kasiu Pruszczak proszę ich wynagrodzić. Zrobić im imprezę, ozłocić, pochwalić i przekazać, że są oni tworzą jedyny wspaniały maraton. Brawo, brawo wyrazy wdzięczności.
Muszę koniecznie podkreślić, że wolontariusze na trasie byli wspaniali. Pełni radości i uśmiechu ciągle powtarzali „już nie daleko, walczcie”. Wykonywali wspaniałą, bezinteresowną robotę. Pani Kasiu Pruszczak proszę ich wynagrodzić. Zrobić im imprezę, ozłocić, pochwalić i przekazać, że są oni tworzą jedyny wspaniały maraton. Brawo, brawo wyrazy wdzięczności.
Na trasie była gdzieś
piosenka z auta ze słowami „Kim jesteś?Jestem zwycięzcą”. Dodatkowo na 34 km
chyba czy 35 stała Pani z Panem gdzie ich pies wył i też kibicował. Miałem na
tyle sił aby go zaczepić i powyć z nim też mi odwył jak hejnał o godzinie 12 w
pierwszym programie polskiego radia. Dobiegam do 36km i nie czuję takiego
zmęczenia oraz odjazdu jak w poprzednich maratonach. Dalej mi słodko i pić
chcę. Kolejny punkt i wypijam za dużo, bo na zmianę izo i woda. Na 38 km czuję,
że biegnę ale wolno. Nie napinam się. Jestem zmęczony ale jakoś daję radę. Przy
punkcie odżywczym przechodzę po raz drugi do marszu aby spokojnie wypić wodę.
Dalej biegnę ale do tempa nie daję rady wrócić tylko 5:40 to oznaka już
wycieńczenia. Jednych mijam inni mnie mijają. Zaczyna mnie mdlić. Coś z
żywieniem nie tak na trasie zrobiłem. Ni jak nie mogę przyspieszyć. Boli mnie
lewe kolano strasznie. To nie skurcz tylko ból. Na 40 km Pan częstuje mnie
krówką którą chowam do kieszeni i przyspieszam. To tylko 2km do końca. Już wiem
ze 3:45 nie zrobię ba wiedziałem to na 35km. Do 35km jeszcze była szansa. Teraz
przyspieszam jakbym odzyskał siły. Widzę wszystko i wszystkich, nie odpływam
tylko biegnę. Popędzam innych i dopinguję. Mijam KUL i są Racławickie a na
końcu meta. Dopinguję kolejnego zawodnika. który maszeruje a rok temu za nim nie
wytrzymałem i on teraz rusza mocno. Słuchać metę i doping jest blisko i finisz
a co jakieś 300 metrów mocniej biegnę
foto Artur Rorat
To już zupełnie inny maraton z większą
kontrolą. Mijam jeszcze Andrzeja Majewskiego i wpadam na metę 3:57:16 co daje
mi 202 miejsce. Pochylam się do medalu i padam. Trochę leżę, pochodzą
wolontariusze i ratownik, odbieram medal.
foto Piotr Przekora
Mówię, że tam upadłem ale nic mi nie jest. Słyszę głos
Atoma i Taty. Podbiega brat Mirek i gratuluje mi. Całuję medal to dla Asi,
której dedykuję ten maraton.
Do koszulki dołączam ładny i ciężki medal.Wygrał Rafał Czarnecki z Bliżyna z czasem 2:40:58.
foto Piotr Przekora
Opis maratonu nie jest
tak finezyjny jak ostatnie bo nie przeżywałem tak trudnych chwil. Zabrakło
wybiegania, dobrej diety i biegania podbiegów. Brak górek na treningach zrobił
swoje. Pobiegłem w pełni świadomości i nie odcięło mnie tak mocno jak
poprzednio. Wyniki:http://w.sts-timing.pl/pliki/lublinmaraton2014.pdf Pobiłem o 10 minut czas z
debiutu i to będzie wyznacznik na Lublin. To jest inny maraton niż w Warszawie
czy Kodniu jakie pobiegłem. To osobna liga maratonów. Ja nie jestem
przygotowany na górskie maratony, chyba że zaczną przyjeżdżać trenować do
Lublina. Lubię to miasto bo tutaj biegłem już 11 razy-dwa maratony, 6 dych i 3
piątki.
Zmęczenie daje znać o
sobie ale nie jest to zbyt duże wyczerpanie poza odwodnienie. Może ktoś zna
sposób na nawodnienie i przeciwdziałanie odwodnieniu co zdarzyło mi się 4 razy
na 4 maratony.
Jestem w miarę
uradowany i teraz czas na półmaratony i tutaj kolejne wyzwanie 3 połówki w 4
tygodnie w czerwcu poprzedzone jeszcze Hajnówką, która będzie jedynie
treningiem.
Czy może ktoś polecić sposób na bolące plecy i kręgosłup podczas maratonu jak i po nim? Boli strasznie.
Świetny opis. Nie ma w nim dramaturgii, ale w sumie to dobrze bo oznacza to, że dobrze się przygotowałeś. Korzystając z Twojego maratońskiego doświadczenia mam pytanie. Orientacyjnie o ile lepszy czas można zrobić w Warszawie niż w Lublinie przy tej samej formie? Pytam bo nie wiem na jaki czas racjonalnie szykować się na wrzesień.
OdpowiedzUsuńDzięki Fido, tym razem nie było dramaturgii masz rację. Jak przeanalizowałem wszystkie 4 starty ten był lepszy w przygotowaniu, tylko zabrakło jeszcze paru elementów. W Warszawie ja zrobiłem pół godziny ale 15 minut spokojnie a co korci już Warszawski/.
OdpowiedzUsuńKorci, korci :) Chętnie wystartuję na jesień w Warszawskim, lub jakimkolwiek innym płaskim maratonie. Chwilowo mam dość podbiegów :D
UsuńMocny jesteś Wędziak, dobrze pocisnąłeś, latasz jak zawsze wszędzie Cię pełno. Jestem pełen podziwu pozdro z Siedlec
UsuńGratuluje serdecznie! Bardzo ciekawie się czyta relacje z maratonu od strony uczestnika- chciałabym przeżyć to samo kiedyś :) Zapraszam na mojego bloga: http://runningismypassion.blog.pl/
OdpowiedzUsuńU mnie m.in Maraton Lubelski oczami wolontariusza...
Pozdrawiam i powodzenia na półmaratonach! :)
Natomiast z kwestią odwodnienia, lub raczej utraty elektrolitów poradziłem sobie w następujący sposób:
OdpowiedzUsuńNa każdym punkcie wypijałem 1 lub 2 kubki czasami wody, czasami wody i OSHEE. Dodatkowo w trudniejszych momentach (podbieg na Jana Pawła gdy paliło słońce, ostatnie kilometry) dodatkowo piłem izotonik który przygotowałem sobie w domu w pół litrowym bidonie. Zrobiłem go z 3,5 kapsułki ISOSTARa (standardem na pół litra wody jest 1-2 kapsułki). Tak skoncentrowany izotonik niosłem na plecach przez niemal cały maraton, ale te dodatkowe obciążenie bardzo przydało się w końcówce.
Gratuluję ukończenia z niezłym czasem. Mnie Lublin strasznie kusi i myślę, że jak już przebiegnę swój pierwszy maraton to na pewno wystartuję i tam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
mitrogliceryna.blogspot.com
Św pamieci Piotr Przekora dobry człowiek robił piękne zdjęcia a teraz odpoczywa u pana Boga od lipca 2014
OdpowiedzUsuńZginął 21 lipca 2014r w Terchowa na Słowacji.Dziękuję za szczerą ocenę Piotrka. Tata
Usuń