sobota, 17 maja 2014

Jak reaguje organizm po maratonie czyli XIV Półmaraton Hajnowski
17.05.2014r.

Należy wiedzieć kiedy odpoczywać i jak dochodzić do siebie. Dobra regeneracja to podstawa.


                   foto Krzysztof Jurkitewicz


     Uważałem, że na tyle odpocząłem po maratonie iż mogę pobiec koło 20km jakie miałem zaplanowane. W tygodniu odpuściłem trening - to trzeci raz w tym roku. Zrelaksowałem się i wybrałem się do Hajnówki na półmaraton zamiast wybiegania. Chciałem tam pobiec w poprzednich latach ale nie udawało mi się zmieścić w limicie osobowym. Tym razem zwiększono liczbę uczestników do 350 i załapałem się. Rozpisałem sobie czas na 1:45 i 1:40 w zależności od profilu trasy który z pozoru nie był łatwy, bo pod górę i po lesie po asflacie.
         
       Wczesnym rankiem lało mocno i zapowiadała się całodzienna ulewa. Trudno, byłem z wieczora już spakowany i zmierzałem jechać. Do puszczy udałem się z chłopakami z Klubu Biegacza Biała Biega. Na miejscu wyszło ku naszej radości słońce i udaliśmy się do miejscowego amfiteatru na scenę po odbiór pakietów. W pakiecie ulotki, izotonik, numer, ręcznik i kilka gadżetów. Przebraliśmy się i ruszyliśmy na rozpoczęcie. Orkiestra dęta werble i tańce młodzieży. Start to kilkaset metrów truchtem do podstawionych autobusów. W autobusach gorąco. Dotarliśmy w końcu do Białowieży na start. Rozgrzewkę zrobiłem solidną. Potruchtałem, rozciągania, skipy i przebieżki.

      O 12tej sygnałem z roku myśliwskiego i strzałem startera ruszyliśmy.

                                     Foto Marek Mackiewicz. Wojciech Antczak

Jak zakładałem spokojny początek, nie uległem emocjom i początek pętla po Białowieży 1km i nawrót tutaj było widać wszystkich biegacz z czołówki i z tyłu.  Pierwszy kilometr 4:53 trochę wolniej niż miało być ale to kilka sekund. Drugi kilometr 4:45 i kierowaliśmy się ku trasie na Hajnówkę. Ludzi zbyt dużo przy trasie nie było tylko pojedyncze paroosobowe grupki. Trzeci kilometr jeszcze nie złapałem rytmu ponownie 4:48. Słońce świeciło i już wiedziałem, że muszę zainwestować w pojemniczek lub mały bidonik na picie bo jak słońce to co 6 km jak mają być punkty a na takich biegach ja przyzwyczaiłem się do picia co około 3 km. NA 4 km złapałem swój rytm gdy doszli do mnie dwaj zawodnicy. Pytali na ile biegnę i okazało się, że oni też na 1:40, to się z nimi zabrałem. Trochę rozmawialiśmy i wyprzedzaliśmy innych zawodników. Tempo trzymałem przez kilka kilometrów. Potworzyły się grupki lub zawodnicy biegli samotnie. Biegliśmy wśród puszczy Białkowskiej asfaltową drogą. Ptaszki śpiewały a zapach las dodawał pozytywnej energii. Jedną stroną mijały Nas samochody. Na trasie nie było prawie ludzi. Sporadycznie były rodziny biegaczy. Pierwszy punkt odżywczy  był na 6km. Wpiłem kilka łyków wody i obmyłem twarz. Zerkam na czas i był prawie wg plan, który miałem rozpisany na opasce na ręku. Do 10 km minęliśmy spora liczbę biegaczy z średnio 4:45/km. Kolejny punkt nawodnienia był na 12 gdzie zbliżaliśmy się do godziny biegu. Już czułem, że te punkty są za rzadko, a powinny być co 3-4km. Jakoś wytrzymam. Teraz zmieniamy się co do prowadzącego i za placami odpoczywam. Jedyny mały kryzys miałem na 17km gdy dwóch zawodników odeszło i odczułem potrzebę picia. Otrząsnąłem się i dogoniłem grupkę na 18 km w punkcie żywieniowym. Tempo trzymałem choć jeden z grupki biegł  szybciej. Nie goniłem go tylko trzymałem się drugiego. Tymczasem inny zawodnik z tyłu minął nas jak strzała.
Na 19 km powiedziałem temu z którym od 4km trzymałem sie, że odchodzę. Teraz przyspieszyłem i tak do końca już tak biegłem. Wpadłem do Hajnówki. Brakowało kibiców. Końcówka to mocniejszy ostatni kilometr choć wiedziałem już na 19 km, że zrobię poniżej 1:40. Podjąłem trochę walkę o ile zejdę poniżej 1:40. Ostatni kilometr 4:10 i mocniejszy finisz. 1:39:11 co daje 56 miejsce


                                 foto PulsarSport

 O 28 sekund szybciej niż zakładałem. Wygrał Bogusław Andrzejuk z Białegostoku z czasem 1:11:56. wyniki: http://www.maratonypolskie.pl/wyniki/2014/hajno4op.pdf Bardzo się nie zmęczyłem. Nie odczuwam większego trudu w poruszaniu się. Żadnych odcisków i otarć. To był mądry i spokojny w pełnej kontroli bieg.  Było trochę do podbiegania ale dałem rady bez katowania się. Miło mi się zrobiło jak spiker czytał numer imię i nazwisko oraz skąd jestem. Potem picie i przechodząc do amfiteatru otrzymałem ładny imienny medal w kształcie liścia. Dalej banany, pączki i picie. Jednak tylko trochę picia i rozciągam się jeszcze jakieś 10 minut, gdzie inni już tylko piją i jedzą. Po ćwiczeniach mogę konsumować. Oczekuję jeszcze na znajomych i idziemy na obiad. Potem amfiteatr dekoracje i losowanie nagród wśród których były między innymi dwa rowery. Tym razem zabrakło szczęścia.  Organizacja fajna i sprawna. Warto podkreślić elementy regionalne nagrody i maskotkę żubra.

    Czwarty mój półmaraton za mną i trzeci poniżej 1;40 mogłaby być to normą. W porę się zregenerowałem jakoś po maratonie, chociaż skutki będą jeszcze przez jakieś kilka dni bo nie da się tak łatwo oszukać organizmu.






2 komentarze:

  1. Ty to masz zdrowie, ja dopiero w przyszłym tygodniu zaczynam truchtać.
    Jak będziesz wybierać bidon zwracaj uwagę na jakość pasa. Ja kupiłem najtańszy w decathlonie i na maratonie poharatał mi skórę na plecach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś dałem rady. Nie było tak ciężko. Wybieganie bym robił na jakieś 1:50 to już wolałem start kilka minut szybciej. Teraz wiem już jak organizm reaguje. Kolejny tydzień będzie mniej intensywniejszy. Kupiłem taki i zawsze obcieram się na plecach. Muszę poszukać mniejszego 0,3l albo 0,25 a półlitrowy za duży.

    OdpowiedzUsuń