niedziela, 8 czerwca 2014


II Półmaraton Solidarności w męczarniach

Nie ważne jak zaczynasz biec ale ważne jak go u kończysz


        Trzy półmaratony i maraton w miesiąc to było wyzwanie. O ile maraton pobiegłem już bez katowania to półmaraton Solidarności Świdnik-Lublin miał być testem na wytrzymałość. Zamiast treningu ponownie jest start. Na lotnisko w Świdniku pojechałem dzięki Rafałowi Pajdoszowi. Cała droga oczywiście o bieganiu Jechał tez z nami jeden z fachowców w Naszej okolicy jeżeli chodzi o bieganie Paweł Antoni Pakuła. Człowiek który z niejednego dystansu jadł chleb. Każde  z nim spotkanie i rozmowa wnosi coś do mojej biegowej aktywności. Łykam jego opowieści rady jak bocian krety. W Lublinie uciekł nam autobus a więc dojechaliśmy samochodem do portu. Lotnisko malutkie i jest takiej wielkości jak średnie centrum handlowe. Nie robi wrażenia. Samolotów nie było i w środku pustki. Gdyby nie biegacze to tam byłaby tylko obsługa. Swoją drogą blisko 600 osób robiło zamieszanie i nie codziennie maja tam do czynienia z taką ilością ludzi. Może kiedyś polecę to docenię.Odstaliśmy w kolejce swoje i odebraliśmy pakiety startowe. W nich numer snikers (podwójny), koszulka, izotonik, agrafki i reklamy. Oczywiście oczekiwanie i spotkanie wielu znajomych. Cała biegowa rodzina. Im bliżej 12tej tym cieplej. Strażacy uruchomili wodną mgiełkę i można było trochę się schłodzić. Zrobiłem porządną rozgrzewkę i rozciąganie. Start niestety przesunął się o 20 minut.Pierwszy start runda honorowa i potem już oczekiwanie na ten właściwy. Ustawiłem się z przodu obok Kenijczyków i Ukraińców aby chociaż na starcie im się przyjrzeć. Były pokaźne nagrody finansowe to i ściągnęli zawodnicy z Afryki.
          3,2,1 start. Ruszamy. Na początku tłum i łapanie własnego tempa. Niestety masa ludzi ciągnie i pierwszy kilometr zbyt szybko 4:20 a plan był prosty poniżej 1:40 a gdzieś byłą chęć zrobienia minutę szybciej niż tydzień temu w Chełmie a więc 1:37 zważywszy na profil trasy to będzie trudno. Powalczę. Doczepiam się do Pana Leszka Kota z Bogdanki i jego ziomka. Biegniemy bez szarpania pierwsze kilometry po 4:50 po ulicach Świdnika. Kibiców zbyt wiele nie było ale wspierali. Przed 5 km była agrafka i można było zobaczyć tych z przodu. Punkt z wodą w butelkach co na ten upał był wskazany. Oblewam się i piję. Trzymam się dwóch Panów ale biegną oni jakoś wolno więc na 6 km odchodzę trochę od nich i postanawiam biec sam. Szukam obiektu do dogonienia. Pada na Azjatę z kamera na głowie. Chyba za szybko zaczął bo szybko go mijam. Lecę 4:45. 8 km i brakuje picia oj przydałby się taki chłodny izotonik. Punkt nawadniania był dopiero na 10 km. Woda w butelkach której pół wylewam na siebie a resztę wypijam. Cisnę dalej ale na półmetku czuję ten upał. Będzie ciężko bardzo o te nawet 1:40. Próbuję utrzymać tempo przy wbieganiu na wiadukt. Podbiegów było sporo i dosyć dawały w kość. Po godzinie miałem 13 km za sobą. Było dobrze, jednak przede mną jeszcze 8 trudnych km. Wyprzedza mnie dwóch zawodników i to ostatni którzy mnie mijają, potem już ja tylko wyprzedzam. Ah jeszcze jedne na 17 km minie łyknął. Co kilometr jest trudniej. Jednak łatwo skóry nie sprzedam. Tempo spadło do 4:50/km Na 15 punkcie jest strażacki prysznic i woda. Tylko dlaczego co 5 km a nie częściej, to mnie rozdrażnia. Już widziałem ludzi którzy padali a przed 13km już maszerowali. Doganiam panią która trzyma się ale po jakimś kilometrze zostaje. Biegnę starając się po 16 km przyspieszyć. Jednak nie jest łatwo.Mijam Majdanek i ostatni morderczy podbieg który decyduję się brać z tempem i przyspieszam do 4:45 go zrobiłem. Na szczycie był 19 km. Warto odnotować jeszcze pana z wodą w kubeczki i rozdawał. Chwała mu za to mimo że jak ja przebiegałem trafiłem akurat jak polewał. Dziękuje mu i i wielu biegaczy także go wspominało na mecie. Ludzie w Lublinie dopingowali biegaczy do ostatniego kilometra. Od 19 km lecę już 4:35/km i zamierzam to trzymać do końca. Po raz pierwszy obejrzałem się za siebie. Tak do tej pory nie spoglądałem za siebie. Jak to Paweł Antoni Pakuła stwierdził nie oglądać się i nie pokazywać słabości. Już byłem zmęczony. Zrezygnuję z mocnego finiszu. Na 20 km jeszcze woda i leżący zawodnik a przy nim ratownicy. Ostatni kilometr jeszcze wykrzesuję siły i szybciej. Jest rondo i widać flagę 21 km. Teraz słychać kibiców i biją brawo to finisz.  Na mecie medal uścisk dłoni Pawła Januszewskiego mistrza Europy w biegu przez płotki. Czas jak planowałem 1:37:47 jestem 71 na ponad 500 zawodników. O minutę poprawiłem się z Chełma. To jeszcze nie szczyt możliwości ale powalczę o to jesienią. Trasa jak pisałem trudna i wymagająca bardzo co potwierdzają kolejni spotkani zawodnicy. Kolejna niespodzianka kolega Atom przyjechał specjalnie z Gdyni aby fotki mi porobić. Dziękuję





Nie tak jak zazwyczaj ale mocno. Zdejmuję czapkę, znak krzyża podziękowanie niebiosom za bieg ręce w górę i słyszę Łukasz Napoleone to Tomasz Jasina z TV Lublin mnie wywołuje i gratuluje. Niesamowita radość bo oglądam go zazwyczaj w magazynie sportowym w TVP. Mogłem też porozmawiać z Panem Mateuszem Kurzajewskim z telewizyjnej Jedynki. Fajny gość z niego.

Następnie zamieniłem kilka słów z mistrzem Europy na 400 m z 1998 roku w biegu przez płotki Pawłem Januszewskim


Oczywiście na podium sami Kenijczycy i dopiero 5 Ukrainiec. Ja wydarłem czas 1:37:49 co dało mi 72 miejsce 506 zawodników, którzy ukończyli ten półmaraton. Zająłem 45 miejsce w województwie.Wyniki tutaj http://www.online.datasport.pl/results1163/wyniki/01_OPEN.pdf
a wśród kobiet Ukrainki Węgierka i dopiero 5 Polska Joanna Wasilewska
Lublin ponownie dał popalić porządnie. Lekko rozciągam się i uzupełniam płyny. Kolejny półmaraton jeszcze w czerwcu, ale nie za tydzień-:)

foto Piotr Atom Przekora

Zamieszczony tekst jest mojego autorstwa tak jak i umieszczane zdjęcia  chronione są zgodnie z ustawą o prawie autorskim z 4 lutego 1994. Rdz. 2 art. 8.2. Dz. U. 2000 r. Nr 80 poz. 904  z póź. zm. Wszelkie przetwarzanie lub wykorzystywanie zdjęć i opisu bez zgody autora jest Z A B R O N I O N E!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz