poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Nie planowany start na Dychę, czyli I Karczewski Bieg Śladami Mazowieckiego Parku Krajobrazowego
05.04.2014r.


Bieganie wpisane jest w Naszą naturę i gdy uprawiamy je regularnie to sprawia frajdę.


Na sobotę planowałem trening 10 km trochę szybciej aby sprawdzić jak reaguje w tydzień o maratonie. Nie nam najwyższych obrotach ale po 4:30 może. Z racji wyjazdu do Warszawy zrodził się pomysł aby zamiar treningu po Łazienkach podjechać na I Bieg w Karczewie. Zawsze lepiej gdy jest sporo ludzi i to bieg po lesie. Zanim wyjechałem zjadłem pyszna jajecznicę która zaaplikowała z rana Asia. Już wiedziałem ze pobiegnę dobrze. Zanim dojechałem autobusem w drodze poznałem innego biegacza Tomka z lubelskiego rodowodu. Wymiana zdań i dyskusje trwały w dobre zanim dotarliśmy na miejsce. Po drodze zabrali nas autem życzliwi biegacze o lubelskich korzeniach.
Na miejscu w środku lasu fajne miejsce. W  pakiecie za 5 zł koszulka i numer. Było gdzie się przebrać i zostawić ubrania.


Już z początku podobała się organizacja widać że robi to ktoś kto ma pojecie. Zgłosiło się ponad setka zawodników. Zwiedziłem Ośrodek edukacyjno – muzealny „Baza Torfy” i miejscową ekspozycje. Wystawa z ciekawą ekspozycją przyrodniczą, charakteryzującą podstawowe typy siedlisk i gatunków fauny występujących na terenie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego im. Czesława Łaszka .Jest to bardzo treściwa i obrazowa ekspozycja poświęconą regionowi karczewskiemu, stanowisku archeologicznemu i przyrodzie. Dowiedziałem się skąd wzięły się wyrażenia "zejść na psy" oraz ze "coś jest lipne. Uwagę rzecz jasna zwróciłem na malowidło gdzie było polowanie z  luku na renifery.




Spotkałem Gizele z rodziną znajomą poznaną w Wiązownej o tatarskich korzeniach
. Potem Adama Miturę i kelnera z maratonu warszawskiego i Wiązownej tym razem w stroju biegacza.
       Plan na bieg  był prosty 44-45 minut rozpocząć od 4:40. Mówiono o 2 podbiegach i piachu. Zrobiłem trucht i porządną rozgrzewkę. Długo rozciągałem się. Ludzi przybywało po godz. 10 i przemówieniach nadszedł czas startu
Ruszyliśmy w las. Od razu dołączyła Gizela i biegliśmy od początku spokojnie dając wyszaleć się innym. Pierwszy km po utwardzonej jeszcze drodze. Wbiegamy w las. Tutaj korzenie doły i piach. Kontroluje tempo 4:40 dalej gdy było już luźniej to 4:35.
     Powoli mijamy zawodników bez ataku. Pierwszy podbieg pokazał, że nie będzie to łatwy bieg. Do 5 km biegłem wg planu i udało  się  minąć trochę osób w tym Panie z czołówki kobiet. Gizeli powiedziałem  ze jest tuż za podium aby się bardzo nie nakręciła a była rzeczywiście 2. Potem już prowadziła wśród Pań. Na 5 km biorę wodę kilka łyków, ale  banana i czekolady nie zaczepiam.



        Co raz oglądam się a Gizela odstaje. W końcu koło 6 km zostawiam jaą oby wytrwała. Trasa staje się trudniejsza bo nogi grzęzną w piachu. Mając doświadczenie w zmaganiach z piachem wychodzi mi to na dobre bo mijam kolejnych biegaczy. Dostrzegam mocny podbieg w tzw. wydmach tutaj widzę 6 biegaczy przede mną i dalej pusto. Na podbiegu przyczaiłem się i potem ich wyprzedzałem w odstępie 1 km pięciu minąłem. Przed 8 km przyspieszyłem trochę. Obrałem sobie zawodnika z napisem na koszulce "Cezary "za cel. Okazało się  moje przyspieszenie spowodowało,ze szybko go minąłem. Następnie już nikogo przede mną tylko na zakrętach  stali strażacy obsługując y bieg. Na 8 km zerkam na czas 35:47 biegnę swoim tempem za mną już spory kawałek pozostali zawodnicy. Nie przyspieszam może ktoś mnie dogoni. Tak się nie stało biegłem do mety sam. Przyspieszyłem przed ostatnim zakrętem jakieś 400metrow trochę mocniej i finisz. Czas 43:54 dał mi 14 miejsce na 125 startujących. Wygrał Sylwester Kuśmierz z wynikiem 35:53. Bez napinki nie odczułem bardzo zmęczenia.  Normalnie robiłbym tempówki w 4:30. Dostałem fajny medal. Zerkałem na dobiegających. Gizela dotarła 2 z kobiet
 Założyłem spodnie i bluzę. Zapach pieczonego kurczaka zabił u mnie chęć rozciągania. Zapomniałem o rozciąganiu ah eh.Udałem się do altany na jedzenie. 

           Po posileniu się nie czekałem na dekoracje





i z  Tomkiem ruszyliśmy spacerkiem do komunikacji  dyskutując o sporcie. Po drodze zerknąłem, jeszcze na popularną w Karczewie ciuchcię


Bieg fajny z wspaniałą organizacja wymagająca trasą po lesie i wydmach Karczewskich. Teraz bedzie czas na dalsze treningi bo po maratonie juz raczej zebrałem siły. Można od poniedziałku wejść delikatnie na właściwe tory treningowe.

Zamieszczony tekst i zdjęcia sąmojego autorstwa oraz Pana Dariusza Grudzińskiego. Są chronione są zgodnie z ustawą o prawie autorskim z 4 lutego 1994. Rdz. 2 art. 8.2. Dz. U. 2000 r. Nr 80 poz. 904  z póź. zm. Wszelkie przetwarzanie lub wykorzystywanie zdjęć i opisu bez zgody autora jest
Z A B R O N I O N E!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz