Nie planowany start na Dychę, czyli I Karczewski Bieg Śladami Mazowieckiego Parku Krajobrazowego
05.04.2014r.
Bieganie wpisane jest w Naszą naturę i gdy uprawiamy je regularnie to sprawia frajdę.
Na sobotę planowałem trening 10 km trochę szybciej aby sprawdzić
jak reaguje w tydzień o maratonie. Nie nam najwyższych obrotach ale
po 4:30 może. Z racji wyjazdu do Warszawy zrodził się pomysł aby
zamiar treningu po Łazienkach podjechać na I Bieg w Karczewie.
Zawsze lepiej gdy jest sporo ludzi i to bieg po lesie. Zanim wyjechałem zjadłem pyszna jajecznicę która zaaplikowała z rana
Asia. Już wiedziałem ze pobiegnę dobrze. Zanim dojechałem autobusem
w drodze poznałem innego biegacza Tomka z lubelskiego rodowodu.
Wymiana zdań i dyskusje trwały w dobre zanim dotarliśmy na miejsce.
Po drodze zabrali nas autem życzliwi biegacze o lubelskich
korzeniach.
Na miejscu w środku lasu fajne miejsce. W pakiecie za 5 zł koszulka i numer. Było gdzie się przebrać i zostawić ubrania.
Już z początku podobała się organizacja widać że robi to ktoś kto ma pojecie. Zgłosiło się ponad setka zawodników. Zwiedziłem Ośrodek edukacyjno – muzealny „Baza Torfy” i miejscową ekspozycje. Wystawa z ciekawą ekspozycją przyrodniczą, charakteryzującą podstawowe typy siedlisk i gatunków fauny występujących na terenie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego im. Czesława Łaszka .Jest to bardzo treściwa i obrazowa ekspozycja poświęconą regionowi karczewskiemu, stanowisku archeologicznemu i przyrodzie. Dowiedziałem się skąd wzięły się wyrażenia "zejść na psy" oraz ze "coś jest lipne. Uwagę rzecz jasna zwróciłem na malowidło gdzie było polowanie z luku na renifery.
Spotkałem Gizele z rodziną znajomą poznaną w Wiązownej o tatarskich korzeniach
. Potem Adama Miturę i kelnera z maratonu warszawskiego i Wiązownej tym razem w stroju biegacza.
Plan na bieg był prosty 44-45 minut rozpocząć od 4:40. Mówiono o 2 podbiegach i piachu. Zrobiłem trucht i porządną rozgrzewkę. Długo rozciągałem się. Ludzi przybywało po godz. 10 i przemówieniach nadszedł czas startu
Ruszyliśmy w las. Od razu dołączyła Gizela i biegliśmy od początku spokojnie dając wyszaleć się innym. Pierwszy km po utwardzonej jeszcze drodze. Wbiegamy w las. Tutaj korzenie doły i piach. Kontroluje tempo 4:40 dalej gdy było już luźniej to 4:35.
Na miejscu w środku lasu fajne miejsce. W pakiecie za 5 zł koszulka i numer. Było gdzie się przebrać i zostawić ubrania.
Już z początku podobała się organizacja widać że robi to ktoś kto ma pojecie. Zgłosiło się ponad setka zawodników. Zwiedziłem Ośrodek edukacyjno – muzealny „Baza Torfy” i miejscową ekspozycje. Wystawa z ciekawą ekspozycją przyrodniczą, charakteryzującą podstawowe typy siedlisk i gatunków fauny występujących na terenie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego im. Czesława Łaszka .Jest to bardzo treściwa i obrazowa ekspozycja poświęconą regionowi karczewskiemu, stanowisku archeologicznemu i przyrodzie. Dowiedziałem się skąd wzięły się wyrażenia "zejść na psy" oraz ze "coś jest lipne. Uwagę rzecz jasna zwróciłem na malowidło gdzie było polowanie z luku na renifery.
Spotkałem Gizele z rodziną znajomą poznaną w Wiązownej o tatarskich korzeniach
. Potem Adama Miturę i kelnera z maratonu warszawskiego i Wiązownej tym razem w stroju biegacza.
Plan na bieg był prosty 44-45 minut rozpocząć od 4:40. Mówiono o 2 podbiegach i piachu. Zrobiłem trucht i porządną rozgrzewkę. Długo rozciągałem się. Ludzi przybywało po godz. 10 i przemówieniach nadszedł czas startu
Ruszyliśmy w las. Od razu dołączyła Gizela i biegliśmy od początku spokojnie dając wyszaleć się innym. Pierwszy km po utwardzonej jeszcze drodze. Wbiegamy w las. Tutaj korzenie doły i piach. Kontroluje tempo 4:40 dalej gdy było już luźniej to 4:35.
Powoli mijamy zawodników bez ataku. Pierwszy podbieg
pokazał, że nie będzie to łatwy bieg. Do 5 km biegłem wg planu i udało się minąć trochę osób w tym Panie z czołówki kobiet. Gizeli powiedziałem ze jest tuż za podium aby się bardzo nie
nakręciła a była rzeczywiście 2. Potem już prowadziła wśród Pań. Na 5 km biorę
wodę kilka łyków, ale banana i czekolady nie zaczepiam.
Co raz oglądam się a Gizela odstaje. W końcu koło 6 km zostawiam jaą oby wytrwała. Trasa staje się trudniejsza bo nogi grzęzną w piachu. Mając doświadczenie w zmaganiach z piachem wychodzi mi to na dobre bo mijam kolejnych biegaczy. Dostrzegam mocny podbieg w tzw. wydmach tutaj widzę 6 biegaczy przede mną i dalej pusto. Na podbiegu przyczaiłem się i potem ich wyprzedzałem w odstępie 1 km pięciu minąłem. Przed 8 km przyspieszyłem trochę. Obrałem sobie zawodnika z napisem na koszulce "Cezary "za cel. Okazało się moje przyspieszenie spowodowało,ze szybko go minąłem. Następnie już nikogo przede mną tylko na zakrętach stali strażacy obsługując y bieg. Na 8 km zerkam na czas 35:47 biegnę swoim tempem za mną już spory kawałek pozostali zawodnicy. Nie przyspieszam może ktoś mnie dogoni. Tak się nie stało biegłem do mety sam. Przyspieszyłem przed ostatnim zakrętem jakieś 400metrow trochę mocniej i finisz. Czas 43:54 dał mi 14 miejsce na 125 startujących. Wygrał Sylwester Kuśmierz z wynikiem 35:53. Bez napinki nie odczułem bardzo zmęczenia. Normalnie robiłbym tempówki w 4:30. Dostałem fajny medal. Zerkałem na dobiegających. Gizela dotarła 2 z kobiet
Założyłem spodnie i bluzę. Zapach pieczonego kurczaka zabił u mnie chęć rozciągania. Zapomniałem o rozciąganiu ah eh.Udałem się do altany na jedzenie.
Co raz oglądam się a Gizela odstaje. W końcu koło 6 km zostawiam jaą oby wytrwała. Trasa staje się trudniejsza bo nogi grzęzną w piachu. Mając doświadczenie w zmaganiach z piachem wychodzi mi to na dobre bo mijam kolejnych biegaczy. Dostrzegam mocny podbieg w tzw. wydmach tutaj widzę 6 biegaczy przede mną i dalej pusto. Na podbiegu przyczaiłem się i potem ich wyprzedzałem w odstępie 1 km pięciu minąłem. Przed 8 km przyspieszyłem trochę. Obrałem sobie zawodnika z napisem na koszulce "Cezary "za cel. Okazało się moje przyspieszenie spowodowało,ze szybko go minąłem. Następnie już nikogo przede mną tylko na zakrętach stali strażacy obsługując y bieg. Na 8 km zerkam na czas 35:47 biegnę swoim tempem za mną już spory kawałek pozostali zawodnicy. Nie przyspieszam może ktoś mnie dogoni. Tak się nie stało biegłem do mety sam. Przyspieszyłem przed ostatnim zakrętem jakieś 400metrow trochę mocniej i finisz. Czas 43:54 dał mi 14 miejsce na 125 startujących. Wygrał Sylwester Kuśmierz z wynikiem 35:53. Bez napinki nie odczułem bardzo zmęczenia. Normalnie robiłbym tempówki w 4:30. Dostałem fajny medal. Zerkałem na dobiegających. Gizela dotarła 2 z kobiet
Założyłem spodnie i bluzę. Zapach pieczonego kurczaka zabił u mnie chęć rozciągania. Zapomniałem o rozciąganiu ah eh.Udałem się do altany na jedzenie.
Po posileniu się nie czekałem na dekoracje
i z Tomkiem ruszyliśmy spacerkiem do komunikacji dyskutując o sporcie. Po drodze zerknąłem, jeszcze na popularną w Karczewie ciuchcię
Bieg fajny z wspaniałą organizacja wymagająca trasą po lesie i
wydmach Karczewskich. Teraz bedzie czas na dalsze treningi bo po
maratonie juz raczej zebrałem siły. Można od poniedziałku wejść
delikatnie na właściwe tory treningowe.
Zamieszczony tekst i zdjęcia sąmojego autorstwa oraz Pana Dariusza Grudzińskiego. Są chronione są zgodnie z ustawą o prawie autorskim z 4 lutego 1994. Rdz. 2 art. 8.2. Dz. U. 2000 r. Nr 80 poz. 904 z póź. zm. Wszelkie przetwarzanie lub wykorzystywanie zdjęć i opisu bez zgody autora jest
Z A B R O N I O N E!
i z Tomkiem ruszyliśmy spacerkiem do komunikacji dyskutując o sporcie. Po drodze zerknąłem, jeszcze na popularną w Karczewie ciuchcię
Zamieszczony tekst i zdjęcia sąmojego autorstwa oraz Pana Dariusza Grudzińskiego. Są chronione są zgodnie z ustawą o prawie autorskim z 4 lutego 1994. Rdz. 2 art. 8.2. Dz. U. 2000 r. Nr 80 poz. 904 z póź. zm. Wszelkie przetwarzanie lub wykorzystywanie zdjęć i opisu bez zgody autora jest
Z A B R O N I O N E!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz